Niespodziewanie spadła na mnie bieda! Postanowiłem sprzedać w komisie mojego ukochanego, wypieszczonego, zadbanego do najmniejszego szczegółu stalowego rumaka. Terenówka ma już 9 lat, ale przebieg niewielki, i co tylko szwankowało wymienione na nowe. Auto dostało też, raczej profilaktycznie niż z potrzeby, nowy akumulator. Oczywiście najdroższy, czyli Centra. Gdzieś po miesiącu, od wymiany olei, klocków, filtrów, akumulatora, właśnie ta bieda mnie napadła. Oddałem auto do komisu.
Już przy przekazywaniu tego auta w ręce właściciela samochodowego przybytku, powinna mi się zaświecić w głowie ostrzegawcza lampka. Nikogo tam nie zainteresował wygląd, stan techniczny, sposoby obsługi licznych przełączników, czy tzw.wyposażenie pojazdu, typu klima ,tempomat itd. Po prostu: -Proszę zostawić. Zostawiłem! A oni przy mnie odwieźli go w najdalszy zakątek placu. Gdzieś za inne, wysokie auta. Taki rodzaj ekspozycji. Pytałem co tydzień. Nic. Nie ma zainteresowania! Wiem, że w Polsce jest nadpodaż aut. Ale to moje było w idealnym stanie technicznym, no i cena realna. Bardzo realna. Po trzech tygodniach, bieda odpuściła, to prędko pobiegłem odebrać mojego, stalowego przyjaciela. Nawet się cieszyłem, że nie poszedł. Idę do niego. Witam uśmiechem satysfakcji. Naciskam jak zwykle pilota od centralnego zamka i zamiast miłego klik i filuternego błysku lampek….nic. Dobrze, że ten typ da się otworzyć mechanicznie, z kluczyka. Przekręcam kluczyk w stacyjce. Kontrolki nie świecą. Panika. Szukanie usterki. A w tym czasie usłużny pracownik komisu niesie specjalne urządzenie rozruchowe. Jasnowidz cholera? Podłączył do mojej, nowej baterii, po chwili kontrolki zaświeciły, i silnik jak zwykle natychmiast zamruczał.
Do dzisiaj, a to już trzy miesiące minęły, nic się nie rozładowuje, ani nie gaśnie.
Genialnie prosty sposób, a jakże skuteczny!!!! Auto w komis przyjmę, po co ma ktoś,a zwłaszcza znajomy, coś złego o mnie rozpowiadać. Przyjmę! A jakże! Ale do sprzedania mam dziesiątki swoich walców poklejonych, utopców podsuszonych i milionerów z wycofanymi licznikami. Na nich zarobię z 50%. A na tym komisowym to marne 1000 zł. Co z tego, że ładny sprawny i zadbany! Wystarczy takiemu delikwentowi włączyć światła na cały dzień i już wygląda na zdechłego. Któż kupi auto którego nawet otworzyć się nie da? Może nawet zdesperowany właściciel takiego, felernego pojazdu poprosi, żeby pan komisant odkupił nieboszczyka za ćwierć ceny?
Panowie na tych schrothandlach!
Podpowiadam Wam pomysł jednego, mądrego właściciela w okolicach Kęt. Rozładowujcie baterie w tych wozach które chcecie odkupić za bezcen! Sprzedawca spanikuje i jeszcze będzie prosił, żebyście raczyli odkupić toto za marny grosz.
Potem tylko cofniecie licznik, wypucujecie, i łatwy grosz w kieszeni. Przecież macie zarabiać a nie w uczciwość się bawić.
To taka staromodna cecha biednych ludzi.